Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Wybuchowe czasy

Często zdarza się, że twoje nerwy są na skraju wytrzymałości? Czujesz, że już więcej nie zniesiesz i zaraz zrobisz coś, czego będziesz później żałować? Może wręcz odwrotnie, tłumisz w sobie wszelkie negatywne emocje do czasu nagłego, nieprzewidywalnego wybuchu? A może w strachu przed skrzywdzeniem najbliższych, kumuluje się w tobie gniew, któremu nie dajesz upustu? Ja postaram się przedstawić, dlaczego mężczyźni tak reagują i jak mogą sobie z tym poradzić.



Niestety w obecnych czasach pełnych pośpiechu, coraz ciężej jest znaleźć chwilę, żeby odpocząć i zrelaksować się. Nagłe, a tym bardziej częste wybuchy gniewu nigdy nie prowadzą do niczego dobrego. W ten sposób możemy wpędzić siebie w kłopoty. Istnieje szansa, że bliskie nam osoby poczują się urażone, co na pewno nie ociepli naszego wizerunku w ich oczach. Zaczną nas unikać, będą chciały coraz rzadziej z nami się widywać w obawie przed następną impulsywną reakcją. Chyba nikt z nas nie chce spędzić w samotności reszty życia, z powodu nie panowania nad swoimi nerwami. Ludzie łatwiej poddający się gniewowi uchodzą za mniej inteligentnych. Oczywiście ta reguła sprawdza się równie mocno u mężczyzn. Możemy nie zdawać sobie sprawy z tego, że w czasie takiego braku spokoju powodujemy u naszego współrozmówcy, lub innych osób strach. Pierwszymi oznakami utraty cierpliwości jest agresywna postawa, żywsza gestykulacja rękoma i inny typ mimiki twarzy. Później nieświadomie podnosimy głos, a kiedy się o tym dowiemy, jest już za późno. Zostaje nam nadana łatka pieniacza i człowieka o wąskich horyzontach myślowych.

Cicha woda brzegi rwie. Często zdarza mi się, że coś zaczyna mnie denerwować, lecz w związku z tym nie reaguję. Jest to wielki błąd z mojej strony. Takie postępowanie powoduje, że gniew kumuluje się we mnie. Staję się coraz bardziej nerwowy, pozorując tylko swój spokój. Naprawdę działa to w taki sposób tylko do pewnego momentu. Nagle, z byle powodu potrafię wybuchnąć, przez co później czuję się jak palant. Zdarzają się też osoby, które wstrzymują negatywne emocje tak długo, że nie dochodzi do ich jakiegokolwiek wyrażenia frustracji. Osobiście uważam to za jeszcze gorsze rozwiązanie, ponieważ człowiek staje się wtedy bierny, wyrzuty z emocji. Zwiększa to naszą podatność na manipulację i zmniejsza zdolności asertywnego myślenia.

Znalazłem osobisty sposób na radzenie sobie ze stresem. Po pierwsze wchodzę w skórę osoby, która mnie denerwuje. Staram się spojrzeć na dzielący nas problem z jej punktu widzenia. Wtedy mogę lepiej uargumentować swoje racje, przemyśleć, czy naprawdę są słuszne. Robi to ze mnie bardziej wymagającego dyskutanta, mam czas żeby ochłonąć, odpowiednio dobrać słowa i w inteligentny sposób zwrócić uwagę na rzecz, która mnie denerwuje. Wiem, że krzykiem nic nie zdziałam. Po drugie uspokajam się przed wybuchem gniewu, zachowując zupełne milczenie. Często dla mojego rozmówcy wydaje się to dziwne, niepokojące, a nawet denerwujące, lecz naprawdę pomaga. Kiedy troszkę mi przejdzie, proszę o przełożenie tej dyskusji na później. Najczęściej udaję się wtedy na długi spacer, lub zanurzam się w lekturze jakiejś książki. Niezwykle pomaga mi w tym momencie słuchanie ulubionej muzyki, lecz z bardziej łagodnego repertuaru. Po trzecie wykorzystuję coś, co dała nam, mężczyznom natura. Testosteron mimo zaostrzenia nam temperamentu, okazuje się też najlepszym sposobem na uspokojenie się. Żartobliwie dodam, że kto nie ma w głowie, ten ma w nogach. Jeśli moja frustracja osiąga szczyt, nie mogę się w żaden sposób uspokoić, zwyczajnie wkładam strój sportowy i idę ćwiczyć. Zakładam słuchawki, włączam głośno energiczną muzykę i po prostu biegnę. Kiedy zaczynam się męczyć, narzucam jeszcze większe tempo. W momencie, gdy mój oddech i mięśnie nie są już w stanie kontynuować, jestem gotowy na powrót do dyskusji (oczywiście po prysznicu). Jestem zbyt zmęczony, żeby krzyczeć.

Tak więc panowie, nie bawmy się w tępych zakapiorów, kierujących się prawem pięści. Pokażmy naszą klasę, kulturę i pewność siebie, poprzez inteligentne rozwiązywanie problemów. Łatwo jest na kogoś krzyknąć, zastraszyć, lecz znacznie bardziej zyskamy w oczach drugiej osoby, gdy odpowiednio argumentując zwrócimy uwagę na nie pasującą nam sprawę. Nawet przy pędzącym obecnie świecie, ciągłym zniewoleniu przez czas, można znaleźć chwilkę na złapanie oddechu. Uspokoić się, przemyśleć wszystko dokładnie i nie dać się wyprowadzić z równowagi. Nauczmy się radzić ze swoimi problemami w sposób inteligentny i twórczy, a nie destrukcyjny!

1 komentarz:

  1. O, prawda to. Nie ma nic bardziej żenującego, niż agresywny facet, zachowujący się właściwie jak zwierzę. Po to zeszliśmy z drzewa, żeby pewne instynkty tłumić i kontrolować.
    Ja bym jeszcze poradziła panom rozmowę, niektórzy boją się jej, jak ognia ;) Chociaż często wystarczy umieć dobrze słuchać, a potrafią wylać z siebie takie potoki słów, że ja, jako baba, staję się małomówna ;)
    Zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń